niedziela, 18 grudnia 2016

Ważne...

Moje kochane kucyczki...

Długo mnie tutaj nie było...

Wracam do przeszłości...

Na początku muszę wam wyjaśnić, dlaczego postanowiłam tu wejść (przedstawie wam to w roli Twilight i jej mamy)...
________________________________________________________
Pewnego wieczoru schodziłam galopem na kolacje, bo czekała mnie jeszcze połowa doświadczeń do zrobienia. Czekała w kuchni już moja mama w talerzem pełnym kolorowych kanapek. Dziękując pochłonęłam jedną. Klacz patrzyła się na mnie ze smutną miną.
-Coś się stało? - zapytałam kompletnie nic nie wiedząc.
-Wiesz, Twi, ostatnio w gazecie pisało o młodych źrebakach, które mają talent literacki. - była zmieszana.
-I co z tym wspólnego?
-Nie zaglądałaś ostatnio do tych zwojów z twoimi opowiadaniami? - coś było nie tak.
-Nie, czemu pytasz? - klacz wyglądała na bardziej przybitą - Eh... mamo, dobrze wiesz, że ciągłe obowiązki nie dają mi na to czasu, ja przecież nawet w weekendy nie mam czasu wolnego.
-Tak wiem, tylko ten twój ostatni wpis był taki piękny i smutno by mi było, gdybyś przestała pisać. Robisz to pięknie. - uśmiechnęłyśmy się. - Gdy byłam w twoim wieku, to pisałam wiersze. Potrafiłam w ciągu jednego miesiąca napisać ich ze sto. - nie dowierzałam.
-Musiałaś uwielbiać to robić, też chciałabym mieć tyle wolnego czasu, aby wykorzystać go na pisanie.
-Zrobiłabyś mi wielką przyjemność. - przytuliła mnie. Ja zaczęłam być niespokojna.
-W szkole taka jedna klacz wygadała całej szkole, że piszę to co lubię, ale nie wiedziałam, że aż tak nie mogę jej ufać. Od tamtej pory już tam nie zaglądałam w nadziei, że wszyscy zapomną. Później w lato poszłam na plac zabaw podciągać się na drążku, spotkałam tą klacz i dwa inne kucyki. Jeden z tych nieznanych się ze mnie pośmiał, że o tym piszę, co powiedzieć musiała mu ta klacz. Zapytałam się tej klacz, czemu musiała wszystkim wygadać, ale ona tylko zaczęła tupać i płakać, jak to beksa i uciekła w rykiem z tamtąd. Następnego dnia zamknęłam zwoje i myślałam, że dopiero moja siostra je ostatnia otworzy za jakieś dwanaście lat. Nikt nie może się o nich z bliskich dowiedzieć, inaczej wyjdę na tym okropnie! - łzy popłynęły mi po policzkach.
-Kochanie, jeśli podoba ci się pisanie to pisz... i nikomu o tym nie mów. - wyjaśniła mi mama.
-Tak zrobię...
________________________________________________________

To wszystko, co spotkało mnie w ostatnim czasie. Nikt z moich stron nie wie, co tak naprawdę kryje się za nazwą "My Little Pony". To opowieść grupy przyjaciółek, które w najtrudniejszych chwilach i tych radośniejszych, mają w sobie tyle siły i magii aby pokonać wszystko...
Moje otoczenie w którym jestem po przeprowadzce to zgraja debili, nic więcej...
Każdy z osobna powinien iść do psychiatryka...
Nikt dlatego nie może zrozumieć, co to jest...
To nie jest kolorowa tęcza z głupio szczerzącymi się kucykami...
To jest smutek, radość, wsparcie, nadzieja, miłość i magia...

Można powiedzieć, że ich historia trwać będzie nieskończoność...
Jak oceany tajemnic na świecie...
Tak ich przeżycia zapamiętamy na zawsze...
I nikt nie wie kiedy i dlaczego one tak nas pochłonęły...
Dalsze przygody i marzenia do spełnienia...

Czasem czuję się jak ta Luna...
Radosna z zewnątrz, smutna od środka...
Jednak złość i gniew trzyma w sercu...
Nie okazuje tego innym...
Bo nie jest w stanie...
Jest zbyt wyczerpana...
Kucykami smutnymi i złośliwymi...
Swoim miejscem na tym świecie...

...I ta moja wyrzutnia smutku, w której umieszczam co kocham i czego nienawidzę, niech tajemnicą pozostanie...

Tym kończę i ogłaszam, że blog zostaje przywrócony.

piątek, 26 sierpnia 2016

Podziękowania i Przeprosiny...

Moje kucyczki...

Już ostatni raz piszę te słowa.
Chciałam wam bardzo podziękować z całego serca za taką liczbę wyświetleń jaka przyszła mi zobaczyć: 867. Dla mnie to duuużo.
Ale do rzeczy. Ten blog zostaje zawieszony a nawet nie wiem, czy go nie skasować. Przepraszam. Nie zrozumcie mnie źle, dalej lubię my little pony ale już dużo dużo mniej i nie pociąga mnie to tak, jak wcześniej. W dalekiej przyszłości możliwe, że jeszcze coś dodam ale bardzo w to wątpię. Blog za wiele pięknych lat przejmie moja młodsza siostra (o ile też będzie miała fazę na pony). Trochę sobie poczekacie, bo ma 6 tygodni XD.

Dlaczego? Ponieważ nie mam tyle czasu, aby pisać 2 blogi i mieć taki szmal pomysłów. W nowym roku szkolnym dochodzą dodatkowe zajęcia pozalekcyjne a w dodatku, "znowu" się staram uczestniczyć w samorządzie szkolnym (w co wątpię).
Tego trochę dużo ale myślę nad założeniem konta na wattpadzie. Tam może coś napiszę ale tu game over.

Przepraszam was jeszcze...

Misiax

środa, 15 czerwca 2016

Rarity Rozdział 3

-Sweetie Belle, jak tam było w szkole? - zapytałam jak zawsze swoją młodszą siostrę.
 Na sofie obok mnie siedziała Sweetie ale dziwnie cicho. Obróciłam ją przez ramię, ona była cała okryta w czerwonych rumieńcach a oczka większe niż kiedy kolwiem.
-Sweetie, wszystko w porządku? - zapytałam ją.
-Rarity, muszę ci się przyznać... - to było ciekawe - ...boo, ja mam takiego kolegę ii...
-Och, Sweetie, wiem o co ci chodzi, no dalej, opowiadaj...
*Sweetie Belle*
 Zabrzmiał pierwszy dzwonek na lekcję. Wszystkie kucyki zbiegły się do klasy i zajęły swoje miejsce przy ławkach. ja siedziałam sama, ponieważ reszta znaczkowej ligi leży w łóżkach i jest chora. Pani Minuette (czyli dawna przyjaciółka Twilight, która została nauczycielką) przywitała się z nami i zapisała temat na tablicy "Dodawanie". Do klasy przybiegł spóźniony kucyk z zieloną czapeczką ze śmigiełkiem. Nazywany przez wszystkich Button Mash.
-Psze pani, przepraszam za spóźnienie, ale moja mama znowu zrobiła mi kanapkę z pszenicą a nie z owsem. - przeprosił Button a cała klasa zaczęła się z niego śmiać, razem z nim.
-No dobrze Button, usiądź na wolnym miejscu, może tam, obok Sweetie Belle. - zaproponowała pani Minuette. Serduszko zaczęło mi szybciej bić i zrobiłam miejsce na ławce dla gościa.
 Button usiadł i rozpakował swoje książki z plecaka, a jego zielona czapeczka, która spadła mu z rudej grzywy na podłogę trochę się skrzywiła. Spojrzałam na tą czapeczkę i czarami naprawiłam ją.
-Dzięki Sweetie Belle, już myślałem, że będzie taka na zawsze. - podziękował Button. On zna moje imię.
  Przytaknęłam odpowiadająco i wydałam lekki niepewny uśmieszek. Pani duuużo pisała na tablicy i pytała nas na szczęście nie pokolei. Mnie wylosowała tylko raz:
-Sweetie Belle, napisz mi na tablicy, ile to jest 36+123? - zapytała a ja przechodząc koło Button'a stanęłam przed tablicą na forum klasy i zaczęłam zapisywać działanie. 36+123, hm. No nie wiem, najlepsze to strzelanka do celu, może mi się uda.
-Yyy, 126? - zapytałam cicho aby klasa mnie nie usłyszała. No i tak zaczęli się śmiać i to głośno. Poczułam jak na śnieżnobiałych policzkach zaczynają się pojawiać rumieńce.
-Nie Sweetie Belle, to się równa 159. Widzę, że się nie uczyłaś. Siadaj do ławki. - powiedziała...
 Przechodząc pomiędzy ławkami z uczniami słyszałam kpiny z ust Diamond Tiary typu "jak ty guziki na sukniach swojej siostry liczysz? Haha!", po mnie poszedł inny kucyk ale nie widziałam który. Usiadłam w ławce z nosem w zeszycie i zaczęłam nadrabiać zaległe działanie pisząc czarami, czyli za pomocą mojego rogu. Button spojrzał na mnie jednym okiem i ze środka zeszytu wyciągnął kartkę. Zabazgrał na niej i podał do mnie z napisem i dalszym dialogiem:
Nie przejmuj się nimi, oni nie mają się na kim wyżyć. Coś o tym wiem, często męczy mnie Diamond Tiara, wcale nie jest taka święta, co nie? Racja. Wkurza mnie tak jak golemy, wierzch żelazny ale serce bezwładne. A po co ci o Minecrafcie mówię, przecież dziewczyny nie lubią takich gier. (Spojrzałam na niego z większym uśmiechem niż wcześniej a on ma mnie jakby chciał powiedzieć "Ty lubisz Minecrafta?") Ja jestem takim rodzajem klaczy, które lubią zagrać nie tylko w klasy, ale też w Minecrafta. To świetnie! Jak chcesz to zapraszam cię na mój serwer. Zagramy gdzieś tak około 16:00 po szkole, pasuje ci taka godzina? Jasne. Na pewno będę.
 Byłam szczęśliwa i nie mogłam się doczekać końca dzisiejszych lekcji. I tak się stało, dzwonek zadzwonił a ja i Button spakowaliśmy plecaki i wyszliśmy ostatni, żeby się nie przepychać oraz nikt nie słyszał naszej
rozmowy by się z was śmiali jak to oni. Karteczkę schowałam do plecaka. Button bardzo uradowany zaczął nadawać:
-Nie mogę w to uwierzyć, nie tylko ja w Ponyville lubię Minecrafta, ty też lubisz! - ale radocha.
-Zawsze go lubiłam, moim zdaniem rozwija wyobraźnię i uczy angielskiego. Tylko nienawidzę potworów, bo jak znajdę błyszczącego i połyskującego, błękitnego diamenta to za mną Creeper wybucha. - powiedziałam.
-Jak będziesz ze mną grała to obiecuję ci, że będę się poświęcać i chronić cię przed wszelkiego rodzaju mobami. - nawet położył kopytko na sercu. - A tak na przyszłość to na potwory mówi się moby a na diamenty diaxy, rozumiesz?
-Nie do końca ale się poduczę. - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
 Button bardzo chciał zaprowadzić mnie do domu więc mu pozwoliłam. Mieszka 2 ulice od mojego domu więc nie tak daleko.
*Rarity*
-Och Sweetie Belle, to takie słodkie, że ci się podoba. - powiedziałam ale mina mojej siostry na to teraz nie wskazywała.
-Co?! Rarity wypluj to słowo, wcale mi się nie podoba, tylko mówię ci każdy szczegół, jaki był w szkole. - wyglądała, jakby się na mnie obraziła, ale jak można się obrazić na własną siostrę?
-No to dlaczego się rumieniłaś? I te oczka takie wielkie? - zdziwiłam się.
-Dlatego, bo bardzo mi gorąco i uchyl wreszcie to okno! - myślałam, że ma dobry dzień.
 Okno uchyliłam, a Sweetie odetchnęła z ulgą. Zaczęła lecieć jak wiatr po schodach do swojego pokoju.
-A ty dokąd? Masz jeszcze zjeść obiad. - zatrzymałam ją. Nie ruszyła się z miejsca tylko przechyliła główkę i spojrzała radośnie:
-Nie jestem głodna, idę po twojego laptopa, muszę go wziąść do Button'a, to sytuacja awaryjna a już za 5 minut muszę być gotowa do gry. - po tych słowach poleciała na górę.
 Spojrzałam jak leci z lekkim śmiechem, który miał odzwierciedlać słowa "a jednak podoba". 
*Sweetie Belle*
  Po rajdzie na schodach złapałam torbę i laptopa. Zwróciłam kurs na dół i otworzyłam drzwi, ale ich nie zamknęłam. Biegłam i biegłam aż zobaczyłam Diamond Tiare która na mój widok zmarszczyła brwi jakby chciała powiedzieć "Gdzie się ona tak śpieszy?". Wreszcie dotarłam do celu. Zapukałam a w drzwiach pojawił się Button ze swoją czapeczką. 
-Jesteś, chodź do mnie do pokoju, tam podłączymy twojego laptopa. - powiedział.
 Zaprowadził mnie do pokoju. Był podobny do mojego, tylko bardziej chłopięcy. Zaczęliśmy grę. Wskazówka od administratora bloga: Nie czytaj dalej przed obejrzeniem filmiku.
                                         
Czas nam szybko minął. Button i ja tworzymy zgraną drużynę. Około godziny 21:00 Rarity przyszła po mnie. Byłam już trochę zmęczona. Trochę? No dobrze, bardzo zmęczona. Zasnęłam przed laptopem a Button położył mnie na swoim łóżku, żebym miała wygodnie z tego, co Rarity mi mówiła. Oooo. Co za "oooo"?! No dobra masz mnie, może trochę mi się podoba, ale tylko trochę. Nic przede mną nie ukryjesz, Sweetie, widziałam jak przed przepaścią gdy moby okrążyły was to Baton złapał cię za kopytko a TY się zarumieniłaś. No i co z tego? Tylko próbował mnie, yyy... Ratować. No można tak powiedzieć ale nie trzeba. I w takich chwilach kiedy z nim grałam to nie raz zdarzyło mi się zarumienić. Zobaczymy co będzie dalej...

sobota, 11 czerwca 2016

Twilight Sparkle Rozdział 3

-Spike, wyłącz ten budzik. - wymamrotałam ze zmęczenia.
-Już już... - odpowiedział Spike i jednym wydechem ognia spalił budzik (muszę teraz kupić nowy).
 Dzisiejszy dzień to następny po tym, jak spotkałam się z Flash'em. Dalej do mnie to nie dotarło, co mi powiedział. Za to przestałam płakać (chociaż szlochałam pół nocy) i podjęłam misję do wykonania pt.
ROZMOWA Z SUNSET SIMMER.
 To było zadanie, które miałam dzisiaj wykonać. A ja już myślałam, że się zmieniła. Ale zastanawiam się, jakim cudem Flash jej wybaczył te wszystkie błędy? To będzie cały czas w mojej głowie. Szybko zjadłam śniadanie nawet zapominając o przywitaniu się z Shining Armor'em i Cadance. Ogarnęłam się, wyszłam. Tym razem zdjęłam koronę, bo po co ją trzymać skoro uwiera mnie w uszy? Co? Już nic, tylko muszę się dowiedzieć, gdzie mieszka. Żeby jej wykrzyczeć prosto w twarz, co o niej myślę! Zapytałam się dworzanina o tą informację. Na szczęście to jej krewny jak widać po ,,stodole" na głowie. Wiedział gdzie ona mieszka więc trafiłam u celu podróży ,,z piekła rodem". Hi Hi, oj Twilight, to tak zwany przeze mnie ,,słomiański wkurw". Masz rację. Wracając do rzeczy, zapukałam a w drzwiach stanęła w ,,stodole na głowie" drzwiach Sunset Simmer. Wyglądała na zdziwioną ale starała się mówić z uśmiechem na twarzy:
-Witaj Twilight, jak miło cię widzieć! Tak dawno się nie widziałyśmy co nie? (hehe) - to ,,hehe" wyszeptała.
-No witaj, Simmer, czy mogę wejść? - zapytałam.
-No jasne, wchodź. - odpowiedziała.
 W jej domu był tylko porządek co wskazywało na brak chaosu. Wszystko w jej guście, czyli norma. Siadłyśmy na czerwono-żółtej sofie i zaczęłyśmy rozmowę.
-Sunset, to jest bardzo poważna sprawa, czy tyy... - zaczęłam ale nie skończyłam, ponieważ do jej domu wszedł Flash wiedziałam, wiedziałam! oczywiście z bukietem kwiatów dla nikogo innego jak Sunset. Z wrażenia upuścił kwiaty i otworzył ,,pysk" tak szeroko, jakby chciał nas połknąć.
-Too, co ty teraz myślisz Sunset, to nie tak. Jaa, ci wszystko wyjaśnie. - przestraszył się Flash.
-Nie mnie powinieneś wyjaśniać... - uspokoiła go Sunset - ...te wyjaśnienia należą się Twilight.
 Co się stało? Do czego ona zmierza? Flash idzie powoli w moją stronę z głową w dole. Kiedy staje tuż przede mną, to głowa się unosi a jego błękitne jak oceany, smutne oczy wpatrują się na mnie.
-Od kiedy wyjechałaś do Ponyville, myślałem, że tu nie wrócisz i zacząłem szukać szczęścia. Niestety mi i Sunset Shimmer się nie układało ale jak ciebie zobaczyłem too... - i tu była lekka pauza - ...próbowałem ci pokazać mówiąc, że się cieszę z jej i mojego związku. Ale było nam źle i coraz bardziej mi ciebie brakowało. Nie chciałem ci pokazywać mojego smutku. Teraz wszystko już wiesz i mam cichą nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. - ukłonił mi się jakby chciał podkreślić, że jestem jego "księżniczką" och ten amor, a pomyśleć, że to tylko latający bobas z łukiem i strzałą, którą strzela czasami z precyzją, a czasami z zamkniętymi oczami. Aż mi się przypomniały piękne fragmenty z "Kronik Amora". Wiedziałam, że się w tej pięknej chwili odezwiesz. To było oczywiste, hihi. Podczas ukłonu rozejrzałam się i Sunset Shimmer nie było. Pewnie zostawiła nas samych. Kiedy podniósł się to pewnie chciał mnie pocałować, ale ja postawiłam kopytko przed pyszczkiem, a Flash zamiast moich ust pocałował moje kopytko. hihi
-Przepraszam, ale potrzebuję więcej czasu. Mam pomysł, może się gdzieś wybierzemy, żeby podtrzymywać naszą przyjaźń? - zapytałam.
-Och, myślałem, że to już nie przyjaźń... - powiedział, zmarszczył brwi ale przy tym z lekkim uśmieszkiem przycisnął swój nosek do mojego noska co wydawało mi się słodkie.
-Na wszystko się zgadzasz, prawda (hihi)? - zapytałam Flash'a ze śmiechem z tych nosków.
-Jasne. - odpowiedział i odciągnął swój nosek od mojego a jego kopytko złapało moje. - Chodźmy do Kryształowego Parku, jest tam naprawdę pięknie.
 Oczywiście się zgodziłam.
 W parku było bardzo przyjemnie. Flash grał mi piosenki na swojej gitarze a ja słuchałam oczarowana. No i taki związek to ja rozumiem. To nie związek. Jeszcze, hihi. 

wtorek, 7 czerwca 2016

Hejcia, kucyczki...

Chciałam was powiadomić, że niestety rozdziały będą pojawiały się bardzo rzadko, ponieważ muszę jeszcze poprawiać się z testów w szkole (jeśli chcecie wiedzieć to obecnie kończę 5 klasę). Pewnie zauważyliście już nie częste pisanie rozdziałów. Nic na to nie poradzę ale jak będą wystawione wszystkie oceny to pisać dalej będę. To tylko taka mała przerwa. Proszę, trzymajcie kciuki i kopytka a już za niedługo następne rozdziały. Trzymajcie się i do następnego! Misiax :*** PS: Zastanawiam się nad dłuższymi rozdziałami. Może są trochę krótkie? A ten arty to tak dla przyciągnięcia oka.

sobota, 28 maja 2016

Rainbow Dash Rozdział 2

-Ha, skończyłam, teraz czekam na następny tom! - uradowałam się kolejną skończoną książką Dzielnej DO.
 Dzisiaj mam nowe plany. Soarin zaprosił mnie koło fontanny. Hurra! Amorek strzelił. Zamknij się! Wcale nie! No dobra, może trochę. Poszłam tam. Po drodze widziałam jakiegoś kuca który szedł w moją strone, ale ten ktoś się tym szybciej zbliżał. Okazało się, że to był mój były, Rainbow Blitz. Ma takie same kolory co ja tylko ułożenie grzyw i ogonów nas odrużnia. Przez to, że szłam bardzo blisko ściany innego budynku złapał mnie i oparł się o ścianę tak jak to robią ,,luzacy".
-No proszę to nasza, kochana Dash, tak dawno cię nie widziałem. - haha bardzo śmieszne.
-Idź sobie, nie potrzebujesz mnie! - powiedziałam.
-Ale, to nie tak, przepraszam, że cię zostawiłem. Wybacz mi proszę. - nie słuchaj go Rainbow Dash, nieeee!
 Zza swojego grzbietu wyciągnął bukiet tęczowych kwiatów, wiedział, że mam na nie słabość. Jego fioletowe jak fiołki oczy wpatrywały się centralnie w moje. Serce zaczęło mi szybciej bić niż zwykle. Dawno się tak nie czułam jak w tej chwili. Zawsze tak było, że nikt nie obdarowywał mnie tak miłością jak Blitz. Tylkoprzy nim po śmierci mojej starszej siostry czułam się bardziej bezpieczna.


-Wiesz co, jak Soarin się o tym wszystkim dowie, że wogóle z tobą rozmawiam to tak się wkurzy, że rozskwasi ci tę dodrze zbudowaną, piękną, czarującą... - i co mogłam zrobić?
 Byłam bezwładna, jak chwycił mnie za kopytko i obioł moje usta swoimi. Składając na nich ciepły, romantyczny pocałunek. Zabrał mnie na jedną z chmurek gdzie wyznał mi swą miłość. Naprawdę mu uwierzyłam. Czy ty siebie słyszysz?! Chyba nie! On chce cię okłamać! Jesteś naiwna Dash! Po raz któryś z kolei mówię, ZAMKNIJ SIĘ!!! Przeżywam najpiękniejszą chwilę w moim życiu i nie pozwole ci jej popsuć a tym bardziej Blitz. Ale co z Soarinem? Jak zareaguje? Odpowiedź jest prosta: przecież nie jestem z nim w związku więc nic nie zrobi tylko pogratuluje nam. Taa, na pewno. No właśnie masz rację. W tej chwili zadzwonił mi telefon. Odebrałam. W słuchawce był Soarin.
-Rainbow Dash, gdzie ty jesteś, przecież już 2 godziny temu powinnaś być, coś się stało? - zapytał.
-Yyy, wiesz co, Soarin, Musimy przełożyć nasze spotkanie na inny dzień. Coś ważnego mi wypadło i nie mam czasu nawet rozmawiać w tej chwili więc pa. - byłam trochę smutna tym faktem.
-Nie smuć się kochana, nie przejmuj się nim, masz nas, on nie jest ciebie wart tylko ja. - uspokoił mnie.
Jaki jest z tego fakt? Ten który podlizuje się Rainbow Dash ma ją w kieszeni.
 Ty nie wiesz, jak to jest, Maryś, jeszcze tego nie doświadczyłaś. Haha, znalazła się bardzo mądralińska. Jak nie doceniasz mojej miłości to WCALE nie ci o wszystkim mówić. Ech, no dobra, ale masz mi powiedzieć co dalej się z wami działo...

sobota, 21 maja 2016

Applejack Rozdział 2

-I co jeszcze? - zapytałam Big Macintosha.
-No i co jeszcze? To, że mi się już nasiona skończyły i musisz iść czy tego chcesz czy nie. - to nie był argument pierwszej klasy, a już na pewno nie mojej.
 Big Mac poprosił mnie abym poszła do sklepu ogrodniczego kupić nasiona, bo skończyły mu się. Najgorsze jest to, że nic za to nie dostane. Według mnie powinien mi coś za to dać, bo jego kochana siostrzyczka poświęca się żeby pójść mu po te nasiona. Obiecał mi, że dostane nową szczotkę do czesania grzywy. Poszłam. Zabrałam ze sobą małą sakiewkę i mój zakurzony, stary kapelusz od wuja z którym nigdy się nie rozstaje. Na szczęście sklep ogrodniczy jest tuż za rogiem więc miałam blisko. Weszłam tam ale za ladą nikogo nie było. Pomyślałam że zamknięte więc kopytka kierowały się w stronę drzwi:
-Witam w sklepie ogrodniczym, w czym mogę służyć? - odezwał się za lady głos.
-Dzień dobry, czy ktoś tu jest? - zapytałam.
-Oczywiście, jestem pod ladą, bo szukam nasion do sadów z jabłkami. - jasnowidz czy co?
Pochyliłam się nad nim grzebającym w pudle z torebkami na nasiona. Miał brązową grzywę a kolor sierści podobny do mnie. Znaczek to trzy błękitne podkowy.
-Skąd pan wiedział, że tego szukam? Przecież panu nie mówiłam? - zaskoczyłam się.
-Widać po pani znaczku, czego pani szuka. A tak przy okazji jestem Caramel. - jakiej okazji?
-A ja Applejack, miło mi cię poznać. - eeee, okej?
-Może chciałabyś się gdzieś spotkać? - zapytał mnie.
-Wiesz co, nie mam czasu ale jak będę miała to z pewnością skorzystam z zaproszenia. - odpowiedziałam.
 I tak zakończyła się nasza rozmowa. Kupiłam nasiona i poszłam do domu. Po drodze spotkałam Breaburn, mojego kuzyna.
-Heja Applejack, jak dawno cię nie widziałem. - zaczął pierwszy.
-Witaj, ja też cię dawno nie widziałam. - powiedziałam i przytuliliśmy się jak kuzynostwu przystoi.
 Pogawędka była fajna ale po dłuższym czasie musiałam ją zakończyć i (już naprawdę) pójść do domu. Jednak cały czas czułam, że ktoś się na mnie patrzy Kto to mógł być, a ty jak o tym wiedziałaś skoro rozmawiałaś z Breaburn'em? To długa historia, Maryś. Jak tak mówisz to chyba kilkutomowa, hihi. Koniec żartów! A może mi się tylko przewidziało, sama nie wiem. To się okażę w następnym rozdziale o Applejack.