niedziela, 18 grudnia 2016

Ważne...

Moje kochane kucyczki...

Długo mnie tutaj nie było...

Wracam do przeszłości...

Na początku muszę wam wyjaśnić, dlaczego postanowiłam tu wejść (przedstawie wam to w roli Twilight i jej mamy)...
________________________________________________________
Pewnego wieczoru schodziłam galopem na kolacje, bo czekała mnie jeszcze połowa doświadczeń do zrobienia. Czekała w kuchni już moja mama w talerzem pełnym kolorowych kanapek. Dziękując pochłonęłam jedną. Klacz patrzyła się na mnie ze smutną miną.
-Coś się stało? - zapytałam kompletnie nic nie wiedząc.
-Wiesz, Twi, ostatnio w gazecie pisało o młodych źrebakach, które mają talent literacki. - była zmieszana.
-I co z tym wspólnego?
-Nie zaglądałaś ostatnio do tych zwojów z twoimi opowiadaniami? - coś było nie tak.
-Nie, czemu pytasz? - klacz wyglądała na bardziej przybitą - Eh... mamo, dobrze wiesz, że ciągłe obowiązki nie dają mi na to czasu, ja przecież nawet w weekendy nie mam czasu wolnego.
-Tak wiem, tylko ten twój ostatni wpis był taki piękny i smutno by mi było, gdybyś przestała pisać. Robisz to pięknie. - uśmiechnęłyśmy się. - Gdy byłam w twoim wieku, to pisałam wiersze. Potrafiłam w ciągu jednego miesiąca napisać ich ze sto. - nie dowierzałam.
-Musiałaś uwielbiać to robić, też chciałabym mieć tyle wolnego czasu, aby wykorzystać go na pisanie.
-Zrobiłabyś mi wielką przyjemność. - przytuliła mnie. Ja zaczęłam być niespokojna.
-W szkole taka jedna klacz wygadała całej szkole, że piszę to co lubię, ale nie wiedziałam, że aż tak nie mogę jej ufać. Od tamtej pory już tam nie zaglądałam w nadziei, że wszyscy zapomną. Później w lato poszłam na plac zabaw podciągać się na drążku, spotkałam tą klacz i dwa inne kucyki. Jeden z tych nieznanych się ze mnie pośmiał, że o tym piszę, co powiedzieć musiała mu ta klacz. Zapytałam się tej klacz, czemu musiała wszystkim wygadać, ale ona tylko zaczęła tupać i płakać, jak to beksa i uciekła w rykiem z tamtąd. Następnego dnia zamknęłam zwoje i myślałam, że dopiero moja siostra je ostatnia otworzy za jakieś dwanaście lat. Nikt nie może się o nich z bliskich dowiedzieć, inaczej wyjdę na tym okropnie! - łzy popłynęły mi po policzkach.
-Kochanie, jeśli podoba ci się pisanie to pisz... i nikomu o tym nie mów. - wyjaśniła mi mama.
-Tak zrobię...
________________________________________________________

To wszystko, co spotkało mnie w ostatnim czasie. Nikt z moich stron nie wie, co tak naprawdę kryje się za nazwą "My Little Pony". To opowieść grupy przyjaciółek, które w najtrudniejszych chwilach i tych radośniejszych, mają w sobie tyle siły i magii aby pokonać wszystko...
Moje otoczenie w którym jestem po przeprowadzce to zgraja debili, nic więcej...
Każdy z osobna powinien iść do psychiatryka...
Nikt dlatego nie może zrozumieć, co to jest...
To nie jest kolorowa tęcza z głupio szczerzącymi się kucykami...
To jest smutek, radość, wsparcie, nadzieja, miłość i magia...

Można powiedzieć, że ich historia trwać będzie nieskończoność...
Jak oceany tajemnic na świecie...
Tak ich przeżycia zapamiętamy na zawsze...
I nikt nie wie kiedy i dlaczego one tak nas pochłonęły...
Dalsze przygody i marzenia do spełnienia...

Czasem czuję się jak ta Luna...
Radosna z zewnątrz, smutna od środka...
Jednak złość i gniew trzyma w sercu...
Nie okazuje tego innym...
Bo nie jest w stanie...
Jest zbyt wyczerpana...
Kucykami smutnymi i złośliwymi...
Swoim miejscem na tym świecie...

...I ta moja wyrzutnia smutku, w której umieszczam co kocham i czego nienawidzę, niech tajemnicą pozostanie...

Tym kończę i ogłaszam, że blog zostaje przywrócony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz