sobota, 21 maja 2016

Applejack Rozdział 2

-I co jeszcze? - zapytałam Big Macintosha.
-No i co jeszcze? To, że mi się już nasiona skończyły i musisz iść czy tego chcesz czy nie. - to nie był argument pierwszej klasy, a już na pewno nie mojej.
 Big Mac poprosił mnie abym poszła do sklepu ogrodniczego kupić nasiona, bo skończyły mu się. Najgorsze jest to, że nic za to nie dostane. Według mnie powinien mi coś za to dać, bo jego kochana siostrzyczka poświęca się żeby pójść mu po te nasiona. Obiecał mi, że dostane nową szczotkę do czesania grzywy. Poszłam. Zabrałam ze sobą małą sakiewkę i mój zakurzony, stary kapelusz od wuja z którym nigdy się nie rozstaje. Na szczęście sklep ogrodniczy jest tuż za rogiem więc miałam blisko. Weszłam tam ale za ladą nikogo nie było. Pomyślałam że zamknięte więc kopytka kierowały się w stronę drzwi:
-Witam w sklepie ogrodniczym, w czym mogę służyć? - odezwał się za lady głos.
-Dzień dobry, czy ktoś tu jest? - zapytałam.
-Oczywiście, jestem pod ladą, bo szukam nasion do sadów z jabłkami. - jasnowidz czy co?
Pochyliłam się nad nim grzebającym w pudle z torebkami na nasiona. Miał brązową grzywę a kolor sierści podobny do mnie. Znaczek to trzy błękitne podkowy.
-Skąd pan wiedział, że tego szukam? Przecież panu nie mówiłam? - zaskoczyłam się.
-Widać po pani znaczku, czego pani szuka. A tak przy okazji jestem Caramel. - jakiej okazji?
-A ja Applejack, miło mi cię poznać. - eeee, okej?
-Może chciałabyś się gdzieś spotkać? - zapytał mnie.
-Wiesz co, nie mam czasu ale jak będę miała to z pewnością skorzystam z zaproszenia. - odpowiedziałam.
 I tak zakończyła się nasza rozmowa. Kupiłam nasiona i poszłam do domu. Po drodze spotkałam Breaburn, mojego kuzyna.
-Heja Applejack, jak dawno cię nie widziałem. - zaczął pierwszy.
-Witaj, ja też cię dawno nie widziałam. - powiedziałam i przytuliliśmy się jak kuzynostwu przystoi.
 Pogawędka była fajna ale po dłuższym czasie musiałam ją zakończyć i (już naprawdę) pójść do domu. Jednak cały czas czułam, że ktoś się na mnie patrzy Kto to mógł być, a ty jak o tym wiedziałaś skoro rozmawiałaś z Breaburn'em? To długa historia, Maryś. Jak tak mówisz to chyba kilkutomowa, hihi. Koniec żartów! A może mi się tylko przewidziało, sama nie wiem. To się okażę w następnym rozdziale o Applejack.