niedziela, 24 kwietnia 2016

Fluttershy Rozdział 1

-Bardzo ładny kwiatek, dziękuję. - wyszeptałam do motylków.
-Nie ma za co, Fluttershy. - powiedział jakiś tajemniczy głos.
-Kto to powiedział? - zapytałam.
 Nikt nie odpowiedział. Tajemniczy głos znikł. Zaczęłam się zastanawiać, czy to duch, czy potwór, albo jakieś straszne dziwadło którego będę się bać. Nie mogłam określić bo jego, albo tego nie widziałam. Zauważyłam wychodzącego zza krzaka brata Applejack, Big Macintosh.
-O, cześć. To ty ze mną rozmawiałeś? - zapytałam.
-Nie, ja tu dopiero przyszłem. - powiedział ale troche inaczej niż zwykle
 Zaczęłam jeszcze bardziej się bać, kto to mógł być?
-Aha, no dobra, to nie wiem kto to mógł być. - miałam mętlik w głowie.
-Haha, żartowałem, to byłem ja, przepraszam, że ci nie powiedziałem. - to było bardzo kulturalne jak na takiego małomównego kuca.
 No właśnie, małomównego, co się z nim stało, że mówi normalnie?
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego normalnie mówię. - jakby czytał mi w myślach.
-Wiem, nauczyłeś się, prawda? - zapytałam.
-Prawda. - lekko się uśmiechnął.
 Chciałam podejść ostrożnie w przód żeby zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku ale zrobiłam za duży krok i (ja niezdara) prawie weszłam mu w drogę czyli przestrzeń osobistą.
-Too, to było niechcący, przysięgam, nie obraź się na mnie! - przestraszona wykrzyknęłam i czułam jak łzy napływają mi do oczu (w sumie nie wiem dlaczego, skoro to nic takiego).
-Nic się nie stało. - wybaczył mi i z przestrachem pożegnałam się z nim.
 To było takie dziwne, to coś takiego, że trudno mi opisać, co to naprawdę było. Takie jakby mi się coś trzęsło w brzuchu (spokojnie, to nie tasiemiec). To uczucie powstało kiedy zobaczyłam, że wychodzi z krzaków. Wcześniej nigdy czegoś takiego nie miałam. Nie wiem czy to było widać, ale czułam, że trzęsą mi się kopytka. Uszy chciały dosięgnąć nieba, nosek został zmarszczony a oczy i pyszczek były otwarte. Jeszcze policzki, one były czerwone jak płatki róż. On taki silny a ja taka słaba, on kucyk ziemski a ja pegaz, on zajmuje się jabłkami a ja zwierzętami. On znaczek z jabłkiem a ja z motylkami. Tyle odmiennych cech. Jak nasze spojrzenia się skrzyżowały to, too "nie może wykrztusić" to może poczuł to samo, co ja.