sobota, 28 maja 2016

Rainbow Dash Rozdział 2

-Ha, skończyłam, teraz czekam na następny tom! - uradowałam się kolejną skończoną książką Dzielnej DO.
 Dzisiaj mam nowe plany. Soarin zaprosił mnie koło fontanny. Hurra! Amorek strzelił. Zamknij się! Wcale nie! No dobra, może trochę. Poszłam tam. Po drodze widziałam jakiegoś kuca który szedł w moją strone, ale ten ktoś się tym szybciej zbliżał. Okazało się, że to był mój były, Rainbow Blitz. Ma takie same kolory co ja tylko ułożenie grzyw i ogonów nas odrużnia. Przez to, że szłam bardzo blisko ściany innego budynku złapał mnie i oparł się o ścianę tak jak to robią ,,luzacy".
-No proszę to nasza, kochana Dash, tak dawno cię nie widziałem. - haha bardzo śmieszne.
-Idź sobie, nie potrzebujesz mnie! - powiedziałam.
-Ale, to nie tak, przepraszam, że cię zostawiłem. Wybacz mi proszę. - nie słuchaj go Rainbow Dash, nieeee!
 Zza swojego grzbietu wyciągnął bukiet tęczowych kwiatów, wiedział, że mam na nie słabość. Jego fioletowe jak fiołki oczy wpatrywały się centralnie w moje. Serce zaczęło mi szybciej bić niż zwykle. Dawno się tak nie czułam jak w tej chwili. Zawsze tak było, że nikt nie obdarowywał mnie tak miłością jak Blitz. Tylkoprzy nim po śmierci mojej starszej siostry czułam się bardziej bezpieczna.


-Wiesz co, jak Soarin się o tym wszystkim dowie, że wogóle z tobą rozmawiam to tak się wkurzy, że rozskwasi ci tę dodrze zbudowaną, piękną, czarującą... - i co mogłam zrobić?
 Byłam bezwładna, jak chwycił mnie za kopytko i obioł moje usta swoimi. Składając na nich ciepły, romantyczny pocałunek. Zabrał mnie na jedną z chmurek gdzie wyznał mi swą miłość. Naprawdę mu uwierzyłam. Czy ty siebie słyszysz?! Chyba nie! On chce cię okłamać! Jesteś naiwna Dash! Po raz któryś z kolei mówię, ZAMKNIJ SIĘ!!! Przeżywam najpiękniejszą chwilę w moim życiu i nie pozwole ci jej popsuć a tym bardziej Blitz. Ale co z Soarinem? Jak zareaguje? Odpowiedź jest prosta: przecież nie jestem z nim w związku więc nic nie zrobi tylko pogratuluje nam. Taa, na pewno. No właśnie masz rację. W tej chwili zadzwonił mi telefon. Odebrałam. W słuchawce był Soarin.
-Rainbow Dash, gdzie ty jesteś, przecież już 2 godziny temu powinnaś być, coś się stało? - zapytał.
-Yyy, wiesz co, Soarin, Musimy przełożyć nasze spotkanie na inny dzień. Coś ważnego mi wypadło i nie mam czasu nawet rozmawiać w tej chwili więc pa. - byłam trochę smutna tym faktem.
-Nie smuć się kochana, nie przejmuj się nim, masz nas, on nie jest ciebie wart tylko ja. - uspokoił mnie.
Jaki jest z tego fakt? Ten który podlizuje się Rainbow Dash ma ją w kieszeni.
 Ty nie wiesz, jak to jest, Maryś, jeszcze tego nie doświadczyłaś. Haha, znalazła się bardzo mądralińska. Jak nie doceniasz mojej miłości to WCALE nie ci o wszystkim mówić. Ech, no dobra, ale masz mi powiedzieć co dalej się z wami działo...

sobota, 21 maja 2016

Applejack Rozdział 2

-I co jeszcze? - zapytałam Big Macintosha.
-No i co jeszcze? To, że mi się już nasiona skończyły i musisz iść czy tego chcesz czy nie. - to nie był argument pierwszej klasy, a już na pewno nie mojej.
 Big Mac poprosił mnie abym poszła do sklepu ogrodniczego kupić nasiona, bo skończyły mu się. Najgorsze jest to, że nic za to nie dostane. Według mnie powinien mi coś za to dać, bo jego kochana siostrzyczka poświęca się żeby pójść mu po te nasiona. Obiecał mi, że dostane nową szczotkę do czesania grzywy. Poszłam. Zabrałam ze sobą małą sakiewkę i mój zakurzony, stary kapelusz od wuja z którym nigdy się nie rozstaje. Na szczęście sklep ogrodniczy jest tuż za rogiem więc miałam blisko. Weszłam tam ale za ladą nikogo nie było. Pomyślałam że zamknięte więc kopytka kierowały się w stronę drzwi:
-Witam w sklepie ogrodniczym, w czym mogę służyć? - odezwał się za lady głos.
-Dzień dobry, czy ktoś tu jest? - zapytałam.
-Oczywiście, jestem pod ladą, bo szukam nasion do sadów z jabłkami. - jasnowidz czy co?
Pochyliłam się nad nim grzebającym w pudle z torebkami na nasiona. Miał brązową grzywę a kolor sierści podobny do mnie. Znaczek to trzy błękitne podkowy.
-Skąd pan wiedział, że tego szukam? Przecież panu nie mówiłam? - zaskoczyłam się.
-Widać po pani znaczku, czego pani szuka. A tak przy okazji jestem Caramel. - jakiej okazji?
-A ja Applejack, miło mi cię poznać. - eeee, okej?
-Może chciałabyś się gdzieś spotkać? - zapytał mnie.
-Wiesz co, nie mam czasu ale jak będę miała to z pewnością skorzystam z zaproszenia. - odpowiedziałam.
 I tak zakończyła się nasza rozmowa. Kupiłam nasiona i poszłam do domu. Po drodze spotkałam Breaburn, mojego kuzyna.
-Heja Applejack, jak dawno cię nie widziałem. - zaczął pierwszy.
-Witaj, ja też cię dawno nie widziałam. - powiedziałam i przytuliliśmy się jak kuzynostwu przystoi.
 Pogawędka była fajna ale po dłuższym czasie musiałam ją zakończyć i (już naprawdę) pójść do domu. Jednak cały czas czułam, że ktoś się na mnie patrzy Kto to mógł być, a ty jak o tym wiedziałaś skoro rozmawiałaś z Breaburn'em? To długa historia, Maryś. Jak tak mówisz to chyba kilkutomowa, hihi. Koniec żartów! A może mi się tylko przewidziało, sama nie wiem. To się okażę w następnym rozdziale o Applejack.

sobota, 7 maja 2016

Fluttershy Rozdział 2

-Kocham, nie kocham, kocham, nie kocham... - odrywałam płatki stokrotki i szeptałam.
 Cały czas myślę o wczorajszym dniu, kiedy to spotkałam się z Big Macintosh'em. Czy czół to, co ja? Hmm,
dobre pytanie, nawet na 1000 punktów. Niestety nie mogę na nie odpowiedzieć. I kiedy tak rozmyślałam to przede mną pokazał się niebieskawy obłoczek który okazał się moim przyjacielem, Discord'em. 
-Witaj Fluttershy, przez przypadek wysłuchałem twojego szeptania ,,kocham, nie kocham", czyżbyś o czymś mocno myślała? A dokładniej o kimś? - zapytał Discord nastawiając ucho.
-Yyy, nie, ale i tak nie mogę ci o wszystkim mówić. - wyszeptałam.
-A dlaczego my szepczemy? Nie możemy normalnie rozmawiać? - wyszeptał Discord.
-Możemy, ale nie mam ochoty rozmawiać. - i tak znowu wyszeptałam.
-Czemu, czy coś zrobiłem złego? - zapytał a ja przeciągnęłam oczami po niebie.
-Nic, tylko jak chcesz wiedzieć to musisz obiecać, że nikomu nie powiesz i to z ręką na kucykowym sercu. - powiedziałam bardzo przejęta.
-Obiecuję, że nikomu nie powiem tajemnicy mojej przyjaciółki Fluttershy. - jak przyrzekł to powiem.
-To, yyy, jaa, chyba, ale powtarzam słowo ,,chyba", zakochałam w Big Macintosh'u. - krzyknęłam żeby mieć to za sobą bo nie wiedziałam jak Discord zareaguje.
-Co?! - krzyknął Discord.
-No tak, zakochałam się w Big Mac'u. - to było tak trudno pojąć?
-Wiesz co, Fluttershy, ja muszę gdzieś szybko lecieć i nie wiem czy będę miał czas dalej rozmawiać. - powiedział Discord z wielkim zażenowaniem. Coś go gryzie ale co? No Flutter, ładnie tak zniszczyć komuś dzień? O boże, przepraszam, nie chciałam! No trudno, zobaczymy czy znowu się do ciebie odezwie.
*Discord*
 Jak mogła mi to zrobić?! Zakochała się w jakimś kucu a nie we mnie, przecież miłość często jest ślepa. Ooo, Discord, naprawdę kochasz Fluttershy, skoro tak się o nią martwisz. Każda klacz by dużo dała za taką miłość. No i co z tego, skoro ma już innego. Mój cały świat przepadł! Ona przecież jeszcze nie jest z Big Mac'iem w związku. Tylko powiedziała, że się zakochała ale można to zmienić jeśli naprawdę ją kochasz. Bardzo, bardzo głupie pytanie, misiax, oczywiście w moim przypadku i Fluttershy to miłość nie jest ślepa ale w przypadku tego kuca, jak mu tam z Fluttershy to wielka ślepota. Big Mac. No właśnie, pogadam sobie z nim, żeby tak zarywać do Fluttershy? Ja wiem gdzie mieszka każdy kucyk w Equestrii. Znajdę go choćby nie wiem co! I poszłem na farmę Sweet Apple gdzie zdziwiony spotkałem Applejack.
-Witaj Applejack, czyżby nie znajdował się tu pewien kuc, Big Macintosh? - zapytałem.
-No jasne, braciszek jest przy stodole, a po co pytasz? - odpowiedziała pytaniem Apple.
-To on jest twiom bratem?! - bardzo się zdziwiłem.
-Tak, odpowiedz na moje pytanie ,,dlaczego go szukasz?''. - bardzo ciekawe.
-No bo tak się składa, moja droga Applejack, że nasza Fluttershy się w nim zakochała i przez to popsuły się nasze relacje. - powiedziałem łagodnie ale ze łzami w oczach.
-Tak czułam, że podoba ci się Fluttershy ale nic nie mówiłam, nie chciałam się wtrącać, idź z nim porozmawiaj a ja to zrobię później. - bardzo jej dziękuję.
 Big Mac wrzucał stogi siana na pojazd ze zmęczeniem. Nie ukrywam, że jest dobrze zbudowany i nie brzydki ale nie zasługuje na Fluttershy. Ona potrzebuje wrażliwego, yyy, nie do końca kuca. 
-Witaj, to ty skradłeś serce niejakiej Fluttershy? - zapytałem.
-Co? - prawie zaśmiał się i spojrzał na mnie jak na głupiego.
- Tak, moje i Fluttershy relacje się zniszczyły ponieważ zakochała się w tobie. - powiedziałem.
-Tak? A ja nie, o co jej chodzi? Tylko spotkałem się z nią na łące i  to wszystko, co sobie ubzdurała? - zapytał zdziwiony moją odpowiedzią. Ooo, trzymam kask bo będzie ostra jazda. 
-Czyli ty jej nie kochasz a ona tak i jak znam życie chciałbyś, żebym jej to wybił z głowy. - zapytałem.
-Noo, tak, po co mi ona, nie mam czasu na amory, mam dużo pracy. - ale mi ulżyło.
 Pożegnałem się i całą drogę zastanawiałem się, jak jej tą przygodę powiedzieć.

piątek, 6 maja 2016

Pinkie Pie Rozdział 2

-Poproszę jednego balonika. - poprosiłam panią sprzedawczynię.
-Może być żółty? - zapytała i się zgodziłam.
 Jak chcecie wiedzieć ten balonik jest dla mnie. Głupie pytanie skoro sama go kupowałaś. Chciałam się min pobawić bo moje przyjaciółki nie mają czasu. Twilight jest w Kryształowym Królestwie, Rarity zachwyca się sławą, Applejack pomaga na farmie, Rainbow bawi się całymi dniami z Soarinem a Fluttershy rozmyśla o czymś w domku ale nie wiem o czym. Balonik mi uciekł i musiałam gonić go przez całą drogę. Patrzyłam tylko na niego i nie dało mi to nic dobrego. Potknęłam się o jakiegoś kucyka.
-Oj, bardzo przepraszam ale goniłam balonik i widzę, że już mi uciekł. - byłam trochę rozczarowana.
-Nie, nic się nie stało a przy okazji, Pinkie Pie? - no jak nie mogłam poznać mojego rywala o organizację przyjęcia dla Rainbow Dash, to przecież Cheese Sandwich.

-Cześć a już myślałam, że cię nie znam! - trochę głupio to zabrzmiało.
-Nic nie szkodzi, powinnaś tę zasadę znać, hi hi! - zaśmiał się.
 Dawno go nie widziałam a o baloniku już dawno zapomniałam. No patrz, Pinkie, jak umiesz rymować. No wiem misiax, powinnaś to już dawno wiedzieć.
-Może chciałabyś iść do sianoburgera, super restauracja. - zaproponował Cheese.
-No jasne. - ucieszyłam się bo zazwyczaj to ja muszę zapraszać do restauracji. Nikt mnie nie zaprasza do puki sama nie zaproponuję. Tak ze mną jest.
 Przyszła już godzina spotkania, wyszłam w sukni w cekiny szytą przez Rarity i opuściłam cukiernię. W sianoburgerze czekał na mnie w eleganckim garniturze Cheese Sandwich przy stoloku numer 13. Pinkie, ja w takich chwilach mam ochotę cię udusić, masz stolik numer 13 a 13 jest pechowa! A co tam.
-Heja! - wykrzyknęliśmy chórem aż cała sala zaczęła się na nas patrzeć ale my zignorowaliśmy to i pokazaliśmy uśmiechnięte minki. Na szczęście nikt nam nie zwrócił uwagi.
 Ja zamówiłam żyto-burgera i podkowo-frytki. Cheese to samo. Ja nie lubię zachowywać się ,,kulturalnie" więc jadłam zestaw po mojemu (możecie się domyśleć, że cały ketchup miałam na buzi a podkowo-frytki leżały pod stolikiem). Cheese robił dokładnie to samo co ja, wredna papuga. Ty nic nie rozumiesz, on robił to co ty bo chciał ci się spodobać, kumasz czaczę? Czy ja kumam czaczę, oczywiście, już od źrebaka nauczyłam się wszystkich kroków i chodziłam na kursy tańca. Nie oto mi chodzi. Tak czy inaczej wieczór był przyjemny i spędzony w bardzo miłej i zwariowanej atmosferze. Czyli tak jak lubię!

czwartek, 5 maja 2016

Rarity Rozdział 2



-A ja mam takie pytanie, prze pana, skoro pan mi chce wcisnąć jakąś kieckę z zeszłego sezonu to bardzo dziękuję ale nie skorzystam! - krzyczałam do jakiegoś wędrownego kupca sprzedającego ubrania.
-Ale to są najnowsze suknie projektowane przez najsławniejszych projektantów, droga pani i to w bardzo obiecującej cenie, taka okazja się nie powtarza często. - chciał mi wciskać jakiś kit.
-Noo, na pewno, wszystko naj naj i naj a szyte przez projektantów niby, jakby były tak wyjątkowe to by ich nie przynosił taki upaćkany kuc jak pan! Proszę jak najszybciej opuścić mój butik razem ze swoimi ciuszkami bo ja na głupie wymówki i naciąganie nie mam czasu!!! - krzyczałam.
-Eee, jaa... - no i się zamknął.
-I co?! Jak będę chciała kupić sobie porządną suknię projektowaną przez prawdziwego projektanta to pójdę do jakiegoś butiku albo sobie sama uszyję, bo ja jestem sławną projektantką!!! - dowaliłam.
-Jakoś nigdy o pani nie słyszałem. - to było wkurzające.
-To teraz słyszysz, jestem Rarity i projektuję świetne ubrania w Equestrii! Nikt mi nie wciśnie starych kiecek! Lepiej niech pan sam pokażę wizytówkę tej firmy która szyła te ubrania, wtedy uwierzę! - wściekłość była.
-Ale pani jeszcze nawet nie spojrzała na te ubrania, skąd pani wie, że nie są firmowe? - zapytał.
-Bo ja prze pana mam do tego nosa i wyczułam, że nie są firmowe, nie muszę patrzeć. -poniosło mnie.
 No i poszedł, ten naciągacz. Nie zachowałaś się zbyt surowo, Rarity? A nie, bo to jest podłe żeby MI przynosić w brudnym worku starą i nie firmową odzież.To była przesada a nie to co ja zrobiłam. Usłyszałam stukot kopytek małego źrebaka, pomyślałam, że to musi być Sweetie Belle.
-Coś się stało, kto to był? - zapytała.
-Kolejny naciągacz na stare kiecki. - odpowiedziałam a Sweetie poszła w powrotem na górę.
  Reszte dnia popijałam z moją siostrą gorącą czekoladą i oglądałam wiadomości:
-Wita was Cheriee w dzisiejszych wiadomościach. - Zapomniałam wam powiedzieć, że nauczycielka Sweetie zwolniła się ze szkoły i przeszła na wiadomości.
-Dzisiaj nasz redaktor telewizyjny chodząc po Equestrii z workiem ubrań zatrzymał się w butiku ,,Karuzela" w Ponnyville i spotkał się z nieprzyjemną historią... - CO!? MÓJ BUTIK?!
-Ej, Rarity, to o naszym butiku. - powiedziała Sweetie i wyszeptałam jej do ucha słowo ,,Wiem.".
-Redaktor poinformował nas o niewdzięcznym zachowaniu panny Rarity tak przez nią zwanej ,,sławnej projektantki". - trzymaj się Rarity, nie spadnij ze stołka z wrażenia.
-Jednak panna Rarity jest teraz tak znana i sławna ponieważ, pokazała jak inni projektanci, że ma bardzo mocne swoje zdanie i według mnie zajdzie z tym daleko. Na jej miejscu szykowałbym się na plagę fanów bo w takich oto sprawach omawianych w TV często się to zdarza. - no co mnie straszysz, stary, takimi wiadomościami. Najpierw mówią takie straszne rzeczy a później takie dobre. Prawie wyplułam czekoladę!
-Hura, hip hip hura!!! - oj Sweetie, ale się bałam.

poniedziałek, 2 maja 2016

Twilight Sparkle Rozdział 2

-Wstawaj Spike, już jesteśmy. - zawołałam do śpiocha.
-No już, idę. - wymamrotał.
 Przyjechaliśmy do Kryształowego Królestwa. Wszystko tryskało radością i spokojem. Całe szczęście, że nie pojawia się król Sombra. Wysiadłam z pociągu ze Spikiem i zobaczyłam moją siostrę można tak powiedzieć. Księżniczka Miamora Cadance:
-Och, witaj księżniczko Twilight Sparkle! - ale żart, naprawdę.
-Witaj księżniczko Miamoro Cadanzo! - ha, punkt dla mnie!
 Przywitałam się również z moim bratem ale to nudne żeby opisywać. Cadance zaproponowała mi żebym pospacerowała sobie po świeżym powietrzu więc się zgodziłam. Miałam na sobie koronę bo zapomniałam ją zdjąć a trudno, niech wiedzą, że jesteś księżniczką.
 Jak sobie spokojnie szłam to ktoś z tyłu mnie popchnął i wpadłam do fontanny.
-O, przepraszam cię. - ten ktoś pomógł mi wstać i okazało się, że to Flash Centry.
-Nic się nie stało, jesteś Flash tak? - zapytałam.
-Skąd znasz moje imię księżniczko przyjaźni Twilight Sparkle? - to było trochę śmieszne dobrze, że nie ma Spike'a bo on został podziwiać swój pomnik i rozdawać autografy, ale podjarka.
-A, to długa historia. Najpierw weszłam przez lustro, zaprzyjaźniłam się z moimi przyjaciółkami od nowa, była Sunset Simmer i dyskoteka, korona harmonii, brak skrzydeł i magii, coś zwane palcami ale dobrze się skończyło. - miałam wrażenie, że nic nie zrozumiał ale powiedziałam co wiedziałam. Nie ukrywam, że dalej się trochę podkochiwałam w Flash'u.
-Aha okej, a skąd wzięła się tam Sunset? - po imieniu? Coś tu nie gra.
-No była tam i zabrała koronę, ale, już nie ważne, nie trzeba jej o tym mówić. - byłam ciekawa, co powie.
-Spoko, dzisiaj i tak się z nią spotkam. - ale ciekawość mnie zżera od środka.
-A gdzie jak mogę się zapytać, hehe? - lekko chciałam się pośmiać ale mnie wyszło.
-W kawiarni, to będzie nasza rocznica związku! - ucieszył się a ja stanęłam odębiała i nie wiedziałam co powiedzieć.
  Uciekłam. Nie mogłam o tym rozmawiać. Flesh z Sunset??? Trzymaj się Twilight, to tylko koszmar.
Czułam taką złość, że nie mogłam tego opisać! Nie mogłam do tego dopuścić! Żeby on był z tą zdrajczynią, a czy ona nie powinna być w Canterlocie? (a zdrajczynia to dlatego, bo pamiętacie te koronę? Ale jak się czegoś nauczyła to miałam ją za przyjaciółkę, ale to było podłe i hamskie) W końcu co tu robi, żeby odbijać mi chłopaka?! Tak nie przesłyszaliście się, mój chłopak i go nie oddam! (aż tupnęłam nogą bo to wszystko, co myślałam to w biegu na jakiś szary zaułek, byle dalej) Też jej nie lubię za to! Dzięki narrator. Usadowiłam się przy jednym z kryształowych domków i zaczęłam popłakiwać. Flash pobiegł tuż za mną.
-Co się stało, powiedziałem coś nie tak? - głupie pytanie.
-Tak, powiedziałeś, ale z takimi jak ty nie mam zamiaru rozmawiać, a teraz (wstałam i otrząsnęłam się) jeśli wybaczysz ale muszę zakończyć naszą krótką rozmowę i przemyśleć parę spraw a nawet tą samą. A tobie radzę to samo. - powiedziałam to spokojnie z lecącymi z policzków łzami, ale z godnością.
 Wróciłam do zamku. Pobiegłam jak najszybciej do pokoju który mi dano na przyjazd i zaczęłam wyć
w poduszkę. Zobaczył to Spike czytający komiks:
-Bardzo mi przykro, Twilight, Flash się zachował jak świnia. - dziwne.
-Skąd ty to wszystko wiesz co mi się przydarzyło? - podniosłam głowę i zapytałam pochlipując.
-Bo stałem niedaleko po rozdawaniu autografów i słuchałem, a nie chciałem do was podchodzić, ponieważ pamiętałem twoją radę ,,Nie wtrącaj się w moje sprawy". - rzekł.

Cześć, siemanko!



 To znowu ja a kto by inny wasza misiax! Po pierwsze bardzo ale to bardzo was przepraszam za moją długą nieobecność zaniedbuje was ale nie tak długo. Miałam dużo zadane w szkole i nie wyrobiłam, chciałabym mieć dobre stopnie więc czasami nie wchodzę. No dobra, ten temat zostaje zakończony a po drugie znalazłam na youtube taki świetny teledysk z naszą kochaną i nie powtarzalną RAINBOW DASH! Sami zobaczcie (kocham to i chyba wymyśle do tego układ taneczny):


Rainbow Dash Rozdział 1

-Czy tobie totalnie odbiło?! - zapytałam wściekła mój budzik.
 Ale po chwili się ucieszyłam, bo mogłam z samego rana przeczytać książkę o dzielnej DO. A po tym poskakać po chmurkach nowo zrobionych przez moich znajomych z Cloudsdale.
 Dzisiaj miałam w planach, no wiecie co, przecież, chciałam zostać gwiazdą Wonderbolts! Zawsze się staram ale nie chcą mnie zauważyć. Jak zakończyłam akademię w Cloudsdale zobaczyli troszkę że mam talent (to oczywiste). Jak podeszłam do ich klubu powiadomili mnie, że dostał się do Wonderbolts jakiś nowy. Miał na imię Soarin:
-Cześć Rainbow Dash, jestem Soarin. - przywitał się.
-Hejka, już nawet nie muszę się przedstawiać, dzięki. - odpowiedziałam.
 Soarin ma granatową grzywę i prawie taki sam kolor ciała jak ja. Jest naprawdę zabawny! To mój kolega. na razie, a co będzie puźniej Rainbow? A jak chcesz wiedzieć, to będzie nikim dla mnie! To się jeszcze okaże, Dash. Z resztą to nieważne, a tobie misiax jeszcze kiedyś pokażę!
-Może chciałabyś potrenować nad rzeką? - zapytał.
-No jasne! - ucieszyłam się. A jednak coś zaiskrzy, zobaczysz.
 Już nadszedł czas, żeby iść nad rzekę. Soarin zaskoczył mnie bukietem kwiatów niezapominajek. Cha, a nie mówiłam? Zamknij się! Twoje przypuszczenia nie wypaliły. Bo ja mam alergię na te kwiaty i zaczęłam kichać. A byłam tak blisko.
-Przepraszam Rainbow Dash. - przeprosił.
-Nic się nie stałooo... Psik! - zmowu kichnęłam.
 Trochę pokichałam, ale mi przeszło i mogłam swobodnie latać. Ile przy tym śmiechu było!
Soarin umie robić podwójne salto w tył i przy drugiej próbie wpadł do rzeki! Fajny z niego kolega.
-Może się kiedyś jeszcze spotkamy? - zaproponował.
-Ja mam czas, chętnie! - odpowiedziałam.
 Jako odpoczynek siadłam na huśtawce a Soarin mnie z tyłu popychał. Później  kąpaliśmy się w rzece i nurkowaliśmy. Ja lubię się bawić we wszystko! Jestem jak małe źrebię króre uwielbia brykać. Soarin też. Patrzcie, dwa źrebaki a takie wyrośnięte. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie zdążyłam przeczytać dzielnej DO! (aż się zrymowało) Ale to nic, jutro przeczytam, wole się bawić z Soarinem.